Chyba każdy kto planował wyjazd do Barcelony i przeszukiwał internet, by przygotować sobie plan co zwiedzić i zobaczyć, natknął się na niezbyt zachęcające informacje o przestępczości w tym mieście. Jak to jest naprawdę z tymi złodziejami w Barcelonie? Czy naprawdę jest aż tak źle?
No cóż, trzeba przyznać, że nie jest pod tym względem zbyt różowo, o czym miałem okazję się przekonać na własnej skórze (o tym poniżej), ale nie ma co popadać w przesadę. Nie jest tak źle, żeby nie można było spokojnie wyjść na miasto.
Jak (prawie) okradziono mnie w Barcelonie
Przed wyjazdem dużo naczytałem i nasłuchałem się o złodziejaszkach grasujących w stolicy Katalonii. I przez cały czas pobytu tam uważałem – nosiłem portfel w wewnętrznych kieszeniach, lub w tych zamykanych zamkiem. Kurczowo trzymałem aparat, nie nosiłem cennych i ważnych rzeczy w plecaku i wszystko było OK. Nie byłem też świadkiem żadnego zajścia.
Ale żeby statystykom stało się zadość, dopadli mnie już w drodze na lotnisko. Z ciężkimi walizami, weszliśmy z żoną do windy w metrze (pierwszy raz w czasie pobytu). I momentalnie zrobił się w niej tłok. Że sztuczny, nie zdaliśmy sobie sprawy. Winda, mimo iż miała do pokonania tylko dwa poziomy, jechała chyba kilka minut. Ciągłe problemy z zamknięciem drzwi były celowo wywoływane, oczywiście po to, by koledzy mieli więcej czasu by dobrać się do naszych plecaków. Dopiero w metrze jeden z pasażerów zwrócił nam uwagę, że mamy otwarte plecaki i żeby w metrze być wyjątkowo czujnym i uważnym. Cholera, tak jakbym nie wiedział :/
Polecam również: Zwiedzanie stadionu Camp Nou
Całe szczęście, że z plecaków nic nie zniknęło. Nie wiem, albo za mało ciekawa zawartość, albo zabrakło czasu. A w plecaku miałem m.in. aparat (cyfrowa lustrzanka) czy bilety na samolot. Momentalnie oblała nas fala gorąca, ale szybkie sprawdzenie zawartości plecaków i okazuje się, że wszystko jest na swoim miejscu. A “koledzy” z windy siedzą sobie jakby nigdy nic kilka miejsc dalej i jadą na kolejne polowanie.
No to jak nie dać się okraść?
Wystarczy być czujnym i ostrożnym. Tylko tyle i aż tyle. Podczas zwiedzania i podziwiania atrakcji łatwo jest stracić czujność, a na to tylko czekają kieszonkowcy. Zdecydowana większość znajomych, która była w Barcelonie miała nieprzyjemności związane z drobnymi złodziejaszkami.
Ale jak słyszę, że dziewczyna samotnie spaceruje po uliczkach po zmroku, to fakt, że wyrwali jej torebkę jest chyba dosyć niskim wyrokiem. Jeśli ktoś z całym bagażem postanowił nocować na plaży, bo tak jest romantycznie, to nie powinien być zdziwiony, że w międzyczasie jego bagaż został dokładnie przeszukany.
Przestępczość w Barcelonie nie jest czymś wyjątkowym. Każde duże miasto boryka się z tym problemem, a tutaj są dodatkowe okoliczności sprzyjające temu procederowi – miliony turystów, tłok na ulicach, w metrze, na plaży. Dodatkowo kryzys ekonomiczny w jakim znalazła się Hiszpania sprawia, że jest coraz więcej osób bezrobotnych, dużo uchodźców nie tylko bez pracy ale i bez prawa do zasiłku. A przeżyć jakoś trzeba.
Zatem portfele i dokumenty głęboko do kieszeni, nie do torebki czy saszetki, które łatwo wyrwać, nie chodzić samemu po zmroku, szczególnie po nieciekawych dzielnicach, nie spuszczać oka z naszych rzeczy na plaży. No i być czujnym w metrze, gdzie osoby z walizkami od razu wpadają w oko opryszkom.